Miriam Shaded ofiarą przemocy. „Prawie mnie zabił. Dusił bardzo długo. Zaczęłam się modlić”
Miriam Shaded przekonuje, że decyzja o wyjawieniu szczegółów z życia prywatnego nie była dla niej łatwa. – Zawsze bliskie mi były wartości takie jak ochrona bliskich, chrześcijańskie wybaczenie, miłość, unikanie publicznego prania brudów z życia prywatnego. Niestety, stanęłam w sytuacji, gdy muszę chronić siebie i inne kobiety – powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską. – Jeżeli James nie poniesie odpowiedzialności za czyny, które popełnił, w końcu zabije jedną z nas lub kolejną dziewczynę, która jeszcze nie jest świadoma, że jest groźny – dodała. Były partner Miriam Shaded według jej wiedzy, miał skrzywdzić osiem kobiet. Pięć złożyło zawiadomienia i oświadczenia do prokuratury. Nie wszystkie chcą zeznawać.
Miriam Shaded poinformowała, że zamierza złożyć zawiadomienie w sprawie w najbliższych dniach. Będzie dotyczyło „usiłowania zabójstwa, znęcania się, spowodowania trwałych uszczerbków na zdrowiu” oraz traumy psychicznej. Dodała, że „bardzo się boi”, że mężczyzna skrzywdzi ją, bliską jej osobę lub inną kobietę. James W. jest w areszcie. Jak poinformowała Shaded już 10 września może wyjść na wolność.
„Kazał mi mówić, że spadłam z roweru”
Miriam Shaded opowiedziała także o tym, w jaki sposób wyglądały początki jej znajomości z Jamesem W. – Poznaliśmy się jednak lepiej i pierwsze cztery miesiące to była bajka. Spędzaliśmy razem każdą chwilę, wszystko robiliśmy razem. Dopiero gdy go pokochałam, zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Teraz zastanawiam się, w jaki sposób mógł to ukrywać tak długo – powiedziała. Kobieta przekonuje, że mężczyzna ją zdradzał. Z czasem miał stać się „coraz bardziej agresywny. Para wielokrotnie się rozchodziła i na nowo schodziła. – Miał nową partnerkę, ale od znajomych dowiedział się, że na jednej z imprez poznałam mężczyznę. Złapał mnie pod mieszkaniem. Wdarł się do niego i straszne mnie pobił. Połamał palce. Kazał mi mówić, że spadłam z roweru. Było mi bardzo wstyd i nie potrafiłam się nikomu przyznać – opisała.
„Prawie mnie zabił”
Gdy para ponownie zaczęła się spotykać, a na palcu Miriam Shaded pojawił się pierścionek zaręczynowy, miało być już tylko lepiej. Niestety spokój nie trwał długo. – Było dużo lepiej. Tyle, że James brał kokainę. Gdy miał zjazd po imprezach, zaczynał być depresyjny i agresywny. Wpadał w szał, gdy na przykład zwróciłam mu uwagę, że źle się zachował lub gdy nie przyjmowałam jego kłamstw. Gdy mnie bił, groził, że jeżeli jeszcze raz krzyknę, to wyrzuci mnie przez balkon i powie, że popełniłam samobójstwo. Zdecydowałam, że definitywnie odchodzę – powiedziała Miriam Shaded w rozmowie z Wirtualną Polską. James W. nie chciał przyjąć tego do wiadomości. – Prawie mnie zabił. Dusił bardzo długo. Zaczęłam się modlić. Obraz się rozmazywał. Pociemniało mi przed oczami. Straciłam przytomność – opisała kobieta.
Shaded przekonuje, że ma dowody, które wskazują na winę byłego partnera. Gdy zdecydowała po raz kolejny, że odchodzi, mężczyzna zaczął jej grozić, że się zemści. – Chciał opublikować upokarzające mnie materiały, które wcześniej nagrał – wyznała. Miriam Shaded twierdzi, że chciałaby informować o możliwościach, z których mogą korzystać poszkodowane kobiety.